1. Jak długo będziesz pukać do zamkniętych drzwi, chociaż obok czekają na Ciebie z kolacją?

Zainspirowana wspaniałą rozmową Marianny Gierszewskiej i Filipa Kambeli, chciałabym zadać to pytanie sobie i Wam. I jeszcze jedno? Jak długo możesz czekać i stać przed drzwiami z napisem nie ma tu dla Ciebie miejsca? Mogę odpowiedzieć za siebie, że bardzo długo…

Osobiście, odwrócenie się od zamkniętych drzwi zajęło mi 12 lat. Mówiłam o tym trochę w ostatniej części warsztatu pt. Odrzucenie? Czy przekierowanie ścieżek na właściwe tory? Głównym wątkiem tym razem były relacje. Piszę o tym dlatego, że te zamknięte drzwi zawsze są o naszych relacjach i dlatego, że często trudno nam jest się od nich odwrócić, czyli zrezygnować z jakieś relacji, która jest dla nas ważna.

Dopóki tego nie zrobimy, nie mamy szans, żeby zobaczyć tych, którzy być może od bardzo dawna czekają na nas z, dodam od siebie ciepłą, kolacją. Gdybym nie doświadczyła tego na własnej skórze i nie dostała tej ciepłej kolacji, a potem koca i herbaty, i to nie jeden raz, nie ryzykowałabym, że zawsze ktoś tam na nas czeka. Jeśli tylko przestaniemy z uporem maniaka wpatrywać się i pukać do tych zamkniętych drzwi.

One są oczywiście symbolem, osób o których mamy jakieś wyobrażenia, uczucia do nich i widzimy w nich wielki potencjał. I tu jest pies pogrzebany, w tym potencjale, który przecież jest taki ogromny i tylko czeka na możliwość objawienia się. A my często wierzymy, że dzięki naszej wytrwałości, wsparciu, gotowości do poświeceń, robieniu miejsca, ten potencjał wreszcie się ujawni i w tych zamkniętych drzwiach ukarze się nasz ideał i zaprosi nas do środka.

To co najbardziej bolesne to nawet jeśli ta osoba, na którą czekamy pod drzwiami, okryje swój potencjał, nawet jeśli zrobi to dzięki naszemu czekaniu, to zdążymy stracić całych siebie. Nie jesteśmy wtedy wartościowi dla tego człowieka, a tak naprawdę nigdy nie uznawaliśmy własnej wartości i nie szanowaliśmy siebie. To wszystko było widać przez okienko w tych drzwiach.

Przez takie 12 lat, pod takimi zamkniętymi drzwiami, bez tej ciepłej kolacji, jak można się czuć dobrze i wartościowo? Ile mroźnych zim, huraganów, deszczów, głodu może nas doświadczyć kiedy tak czekamy?  

Można by powiedzieć, że co nas nie zabije to nas wzmocni… Jak mówi Jacek Walkiewicz: „…co nie zabije to wzmocni, to nieprawda. Co nie zabije to, nie zabije, wcale nie musi wzmacniać. Potrafi sponiewierać i zostać na całe życie.” Jesteśmy przyzwyczajeni do czekania i pukania do zamkniętych drzwi tak jak pukaliśmy do serc naszych rodziców.