Poczuciem winy nie zbawisz świata. Niebezpieczeństwa jakie niesie ofiara…

W jednym z poprzednich tekstów, obiecałam wrócić do tematu poczucia winy, bo jest on tak rozległy, że pewnie mogłabym o tym książkę napisać. Najważniejsza rzecz, o której tam wspomniałam ale mam dziś poczucie, że nie wybrzmiała dostatecznie jest fakt, iż poczucie winy zawsze zakorzenione jest w przeszłości i do niej należy. Tym samym kiedy się pojawia, powinniśmy zwrócić je do miejsca, do którego przynależy. Jeśli nam się to uda choć jeden raz to będziemy znali drogę i będziemy mogli je odnosić na swoje miejsce. 

Niestety wiem, że ten pierwszy raz jest najtrudniejszy, wymaga najwięcej pracy, gotowości i odwagi. Przede wszystkim jednak wymaga stanięcia do dorosłości i odpowiedzialności. To te dwie postawy dają nam szansę na zrezygnowanie z poczucia winy i tkwienia w roli ofiary. 

Jak mówił Bert Hellinger, twórca metody Ustawień systemowych ofiary są najbardziej niebezpieczne. „Rola ofiary to najbardziej wyrafinowana forma zemsty”. Na początku mojej edukacji jako terapeuty ustawień systemowych nie rozumiałam znaczenia tych słów. Dziś doświadczam tego na własnej skórze, że osoby, które nie dorosły choć ich wiek na to wskazuje, z miejsca swoich ran więzi, tych z wczesnego dzieciństwa, doświadczanych przy rodzicach mszczą się na partnerkach/partnerach, kolegach i koleżankach z pracy, czasem na szefach. 

Zwłaszcza w sferach zawodowych jest to problem ogromnej skali, który obserwuje z niepokojem. Większość konfliktów, ale także tych wewnętrznych rozterek, a czasem wojen prowadzonych w naszych głowach i sercach, a czasem w biurach lub domach, płynie z tego miejsca, w którym poczucie winy przeradza się w bycie ofiarą. Kiedy nie stajemy dojrzale do życia i nie bierzemy odpowiedzialności za nasze wybory, błędy albo sukcesy. Jako dziecko bierzemy na siebie tak zwane ciężary od naszych rodziców chcąc ich ratować, rozwinę to w kolejnych wpisach. Tutaj chce tylko podać przykład: kiedy rodzice się kłócą, dziecko myśli, że to jego wina. I z tą winą idzie dalej przez życie kreując podobne sytuacje i zdarzenia, bo ta myśl z dzieciństwa stała się przekonaniem, głęboko wdrukowanym w jego podświadomość. 

A potem to już lecimy z automatu: nikt mnie nie chce, wszystko psuje, do niczego się nie nadaje, jest głupia/ beznadziejny… Jednym słowem jestem ofiarą losu. Te uczucia jednak są trudne i bolesne, że robimy wszystko żeby ich nie czuć i wtedy przechodzimy do zemsty, choć nie tak od razu jest jeszcze kilak etapów po drodze. Możecie o nich poczytać w „Odwadze bycia nielubianym”, serdecznie polecam tą lekturę. 

Zemsta jest ostatnim etapem, tam emocje sięgają zenitu, a ofiara staje się katem i szuka słabszego, bo tylko wtedy kiedy go znajdzie poczuje się lepiej. To smutny obraz, napędzająca się karuzela przemocy i agresji. Gdzie człowiek, któremu się wydaje, że zbawia świat robi, to żeby ukryć swój ból wynikający z poczucia winy. 

Chciałabym z nadzieją i na pocieszenie tym którzy stają się ofiarami tych ofiar losu, pod płaszczykiem siły i przemocy jeszcze kilka słów Berta Hellingera:

„Wina osobista stanowi źródło siły, pod warunkiem, że się jej nie wypieram. Gdy przyjmę swoją winę, nie mam poczucia winy. Poczcie winy pojawia się wtedy, gdy się wypieram swojej winy i nie chcę się do niej przyznać. Kto bierze swoją winę, ma także siłę. Wina okazuje się siłą. Kto neguje swoją winę i unika jej skutków, ma poczucie winy i jest słaby. Przyjęcie winy daje człowiekowi siłę robienia dobrych rzeczy, siłę, której nie miał wcześniej.”