Bezbronni, bez kontroli, opuszczeni, przekroczeni, złamani, można by tak długo wymieniać jak się czujemy po tym kiedy ktoś nas przekroczy.  

Miałam wczoraj przepiękne spotkanie z kobietami w rozwoju, na którym podzieliłam się jednym z najtrudniejszych moich osobistych doświadczeń, o którym może kiedyś napiszę.

To doświadczenie dotyczyło przekroczenia moich granic nie tylko mentalnych, emocjonalnych, czy psychologicznych ale także cielesnych. Wiele kosztowało mnie przywołanie tego doświadczenia tak publicznie, jednak mogłam sobie na to pozwolić gdyż wiedziałam, że jestem absolutnie bezpieczna, otulona czułością i życzliwością prowadzącej spotkanie Darii oraz najważniejsze, że nie zostanę oceniona, wyśmiana, odrzucona.

Nadal otrzymuję wiele wsparcia od dziewczyn z naszej pięknej grupy, za co jestem bardzo wdzięczna, a najbardziej dziękuję za słowa przytoczone w tytule: czasem jest tak, że możemy NIC. I tak było w moim przypadku, nie raz, a wiele razy tak jak pewnie większość z Was doświadczyłam takich sytuacji w życiu, że niewiele lub dokładnie NIC ode mnie zależało. I mogą być takie niby małe rzeczy jak historia z mojego dzieciństwa, gdy jako dwulatka dumnie nie nosiłam już pieluch i robiłam siku na nocnik, ale pewnego dnia ktoś zamknął furtkę dzielącą mój dom od działki sąsiadów, na której się bawiłam. Kiedy chciałam pójść do domu żeby zrobić siku, stanęłam pod zamkniętą furtką i wołałam Mamę, która nie mogła mnie usłyszeć i stałam tak długo, że zrobiłam siku w majtki, co mnie bardzo zawstydziło i czułam się winna. To jest takie patologiczne poczucie winy, o którym już tu chyba pisałam, takie gdzie nie ma żadnej winy, a jednak nasze przekonania albo sposób w jaki zostaliśmy wychowani nam to poczucie winy generują. I przytaczam tą historię, bo dla kogoś kto to teraz czyta wyda się ona błaha lub śmieszna ale dla mnie wtedy to był dramat (wiem to tylko z opowiadań, lecz mogę sobie to poczuć)

I potem na przykład w dorosłym życiu, kolega w pracy klepie Cię po tyłku na korytarzu i mówi, że fajną masz spódnicę, a Ty się grzecznie uśmiechasz i dziękujesz, chociaż czujesz się znowu zawstydzona i może już wiesz, że to za daleko, że to nie było przyjemne, ale nie wiesz jak o tym powiedzieć bo on jest przecież dyrektorem, a poza tym nikt tego nie widział, więc Twoje uczucia są przesadzone. I ktoś może powie, że przecież można coś powiedzieć albo przestać nosić spódnice, ale tak naprawdę często można zrobić NIC, że strachu, z braku poczucia własnej wartości albo po prostu dlatego, że nie wiemy jak zareagować, bo nikt nas tego nie nauczył.

I tak się to wciąż powtarza, bo nie stawiamy granic, bo nie umiemy tego robić, boimy się, że kogoś skrzywdzimy. Ja się wciąż boję, że jak powiem co czuje, to ktoś mnie zostawi albo obrazi się, albo mnie oceni i pomówi, bo doświadczałam tego wielokrotnie w przeszłości. Wciąż się uczę, gdzie są moje granice i jak mogę o nie zadbać, by nie były przekraczane. I wciąż uczę się, że złość jest potrzebna, że jej konstruktywne wyrażanie i używanie są dobre dla mnie i dla otoczenia. Uczę się o tym, że AGRESJA to moc płynąca od Taty i że gdy jest zintegrowana to może nam służyć. W przeciwnym wypadku staje się brutalnością wyrażaną na zewnątrz lub autoagresją, która w konsekwencji prowadzi do tego, że ciało choruje. A ja chcę być zdrowa i otaczać się ludźmi, którzy mnie szanują, wybierają być ze mną, są szczerzy i dobrzy, a ja chcę być taka dla nich.

I w końcu nie chcę już uciekać od tych miejsc i sytuacji, w których mogłam zrobić NIC, bo one najbardziej potrzebują mądrego wsparcia, czułości, otulenia, zaopatrzenia i widzenia, że takie to było. Nie chcę już szukać na siłę złudzenia kontroli, że może coś mogłam inaczej, a może jeszcze mogę to jakoś załagodzić, żeby się nie spotkać z tym, że wtedy tak bardzo bolało, tak bardzo się wstydziłam, tak samotnie się czułam. Często robimy wiele na zewnątrz aby nie poczuć tej bezsilności i bezradności, które bolą, ale dziś wiem, że najwyższą cenę płacimy za pozostawianie w iluzji, że mamy wpływ albo kontrolę tam gdzie możemy NIC.

Dostałam na tym warsztacie takie wielkie i mądre zdanie: „ lepiej jeb@ć wstyd, niż jeb@ć innych ludzi” za to, że ktoś nas kiedyś zranił, a my wtedy nie stanęliśmy w swojej obronie, bo byliśmy za mali, za słabi, bezwładni lub bezbronni. Teraz jako dorośli możemy tam wrócić i to nasze opuszczone, złamane ciało albo te nasze zranione serca, i rozbite emocje pozbierać, przytulić i zabrać w bezpieczne miejsce albo poprosić o pomoc kogoś, kto nas z tym wszystkim pomieści. Każdy był kiedyś w takim miejscu więc dbajmy o siebie i o siebie nawzajem.