Fałszywa emocja, takie zdanie przeczytałam na temat poczucia winy w książce, której tytułu i autora dziś nie pamiętam ale poczułam całym swoim ciałem, że to prawda. Z drugiej strony kto z nas nie miał poczucia winy lub nie czuł nigdy wstydu? Ten dysonans wewnętrzny pomiędzy tym, że zgadzam się ze zdaniem, że te emocje są fałszywe, a tym, że sama czułam je wiele razy prowadzi mnie do poszukiwania, co to właściwe znaczy, że są one fałszywe.
To zdanie, o którym pisałam na początku, dało mi podstawy do tego, aby nie ufać do końca poczuciu winy. Zaczęłam obserwować siebie i swoje ciało jak reaguję, kiedy pojawia się wspomniany wstyd bądź poczucie winy. Niestety dopuszczenie świadomości, że są to fałszywe emocje nie sprawiło, że przestały się ono pojawiać w moim świecie. Wręcz przeciwnie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaproszenie tego tematu do tablicy zaczęło przywoływać wiele zdarzeń, a także wspomnień z przeszłości, które wywołują fale tych „fałszywiej emocji”.
Dzięki tej świadomości, zaczęłam obserwować skąd to się we mnie bierze i dlaczego właściwie się pojawia, czasem jak grom z jasnego nieba, wywracając mój dzień i nastrój do góry nogami. Z wielu stron zaczęły mnie bombardować informacje (bo sama o to poprosiłam), że na przykład syndrom oszusta, wiążący się z poczuciem winy i wstydem to stan, którego doświadcza każdy z nas ale nie oznacza to, że coś z nami jest nie tak. To stan mający swoje korzenie w naszym dzieciństwie i w dużej mierze wynikający z naszej kultury.
Okazuje się, że obie te emocje mają podłoże związane z kulturą, religią, językiem i to może dawać podstawy aby nazywać je fałszywymi. W jednej kulturze podniesie otwartej dłoni to znak powitania, a w innej traktowane jest jako obraźliwy gest. Wszystko zależy od kontekstu, w jakim zostaliśmy wychowani i uwarunkowani. W krajach dalekiego wschodu, nie istnieje takie pojęcie jak poczucie winy, a nawet poczucie własnej wartości. Po przeanalizowaniu własnych doświadczeń, literatury i innych dostępnych źródeł, okazało się, że zarówno wstyd jak i poczucie winy biorą się z narracji jakie mamy na temat przeszłych zdarzeń.
I tu mam dwie informacje, przeszłych zdarzeń nawet tych, o których chcemy zapomnieć, bo się wstydzimy tego, co zrobiliśmy lub co nas spotkało; i takich sytuacji, po których czujemy się winni wobec kogoś bliskiego na przykład; tego nie da się ani wymazać, ani zmienić, ani cofnąć. Jest jednak dobra wiadomość, bo możemy zmienić to, w co uwierzyliśmy po tych zdarzeniach i sytuacjach. Mam na myśli to, co ktoś nam o tym powiedział np. rodzice, że powinieneś się wstydzić, bo powiedziałeś na głos brzydkie słowo, albo że to Twoja wina, że koleżanka się na Ciebie obraziła, bo nie chciałaś się z nią podzielić czekoladą. Jako dzieci nie mamy jeszcze możliwości obiektywnej oceny sytuacji dlatego przyjmujemy punkt widzenia naszych opiekunów, którzy w tym czasie są naszymi Bogami i Boginiami.
Podaję błahe przykłady, bo nie chodzi mi o dawanie teraz przykładów tych narracji, a o zaproszenie Was do pewnego ćwiczenia. One wracają jak bumerang za każdym razem, kiedy czujemy wstyd bądź poczucie winy. Chodzi o to, żeby sobie uświadomić, że to często nawet nie nasza własna ocena zdarzenia, a przyjęta opinia o nas w kontekście tego co się stało. Dlatego chcę Was z tego miejsca zachęcić, aby znaleźć we wspomnieniach swoje zdarzenie, gdzie być może pierwszy raz zostałeś/zostałaś zawstydzona, bądź pojawiło się u Ciebie poczucie winy. I z miejsca w którym jesteś dziś, popatrz na to dziecko, którym wtedy byłaś/ byłeś i zobacz, czy wstyd albo poczucie winy które odczuwasz są prawdziwe i adekwatne. Może się okazać, że to co zostało nazwane twoją winą wcale nią nie było. Może się okazać, że to Twój rodzic nie umiał poradzić sobie ze swoją emocją dlatego Cię zawstydził.
Myślę, że z tym ćwiczeniem Was zostawię, a ciąg dalszy o zbawianiu świata przez poczucie winy rozwinę w następnym epizodzie.